Film,  Polski horror,  Wywiad

„2 miliony widzów” – Wywiad z MARKIEM PIETSTRAKIEM – reżyserem kultowych polskich horrorów („Wilczyca”, „Powrót Wilczycy”)

Fragment wywiadu z MARKIEM PIESTRAKIEM, reżyserem m. in. filmów „Wilczyca”, „Powrót Wilczycy” (z książki „Polski horror, czyli o filmie grozy słów kilka„)

Rozmawiał: Paweł Jóźwiak-Rodan

Czemu polski horror nie jest popularnym gatunkiem w Polsce?

Trudno powiedzieć czy w istocie polski horror nie jest popularnym gatunkiem w Polsce. Przecież moja „Wilczyca” miała 2 miliony widzów, „Widziadło” też miało ogromną widownię. To zupełna nieprawda, co mówią niektórzy krytycy, że taka frekwencja wynikała z braku konkurencji. „Wilczyca” weszła na ekrany prawie równocześnie z „Wejściem Smoka”, pierwszym filmem karate w Polsce, i mimo to miała ogromną widownię. Myślę, że trafiła po prostu na zapotrzebowanie społeczne na ten rodzaj kina, trafiała w gust widza. A, że obecnie na horrorach kina są puste…. Może widz nie lubi krwawej jatki kolejnej „Piły”, czy „Hostelu”, a poszedłby do kina na dobry horror, w którym są emocje, tajemnica, umiejętne wywoływanie nastroju grozy, a nie tylko przemoc.

Kadry z filmu „Wilczyca” i „Powrót Wilczycy” reż. Marek Piestrak

Jak doszło do powstania filmu Wilczyca?

To nie było tak, że całe życie marzyłem, żeby zrobić horror. Jednak mój film telewizyjny pt. „Śledztwo”, horror według. książki Stanisława Lema został dobrze przyjęty, a także wzbudził zainteresowanie na festiwalu filmów grozy w Sitges w Hiszpanii, Zespół Filmowy „Silesia” zaproponował mi nakręcenie filmu grozy według opowiadania Jerzego Gierałtowskiego, które nosiło tytuł „Wadera”. Chętnie podjąłem się realizacji tego projektu. Prace nad scenariuszem pióra autora opowiadania trwały dość długo, ale w końcu ostateczna wersja scenariusza została zaakceptowana przez Zespół i władze kinematografii i mogłem przystąpić do realizacji. Było tylko jedno zastrzeżenie: ze względów politycznych, należało zmienić okres, w którym działa się akcja filmu. W książce jest to okres Powstania Styczniowego i występują Wojska Rosyjskie, zatem żeby móc zrobić film, musiałem podporządkować się zaleceniom władz i umieścić akcję filmu w 1848 roku w Zaborze Austriackim.

Czemu wybrał pan akurat motyw wilkołaka? I czemu w przeciwieństwie do innych filmów wykorzystujących ten topos akurat kobieta jest potworem? Tylko ze względu na oryginalność pomysłu?

Bohaterka tytułowa, Wilczyca, to postać stworzona przez autora powieści i scenariusza. W polskich baśniach i legendach opowiadanych we wsiach i dworach roiło się właśnie od wilkołaków, a nie wampirów i dlatego Jerzy Gierałtowski w swojej historii nawiązał do polskich motywów. To, że akurat kobieta jest wilkołakiem wymyślił scenarzysta, a mnie to się bardzo spodobało. 

Nie stroni Pan w swoich filmach od kiczu (nie tylko w horrorach). Czy to świadomy zabieg?

Zależy, co uważamy za kicz, i co stanowi o tym, że utwór literacki, plastyczny, czy filmowy jest kiczem. Oczywiście można przyjąć założenie, że kiczem jest opowiadanie historyjek o duchach, wampirach, strzygach, bo przecież wiadomo, że takie istoty nie istnieją, a tylko widzowie prymitywni i niewykształceni mogą się przejmować przygodami, w których istnienie owych istot i ich kontakty z ludźmi przedstawiane są z całą powagą. Dalej, możemy przyjąć, że o istocie kiczu stanowi marna jakość realizacji owych historyjek tzn. tekturowe dekoracje, nędzne kostiumy, czy marne aktorstwo. W realizacji takich kiczowatych, tanich horrorów celowali zwłaszcza Włosi i Hiszpanie w latach 60 tych i 70 tych ubiegłego wieku. W przypadku polskich horrorów, w tym moich, jest wręcz przeciwnie. Zarówno w „Wilczycy” jak i w „Powrocie Wilczycy”, pracowała czołówka polskich artystów filmu. Scenografię tworzyli wybitni scenografowie Andrzej Płocki i Rafał Waltenberger, kostiumy i wnętrza artyści współpracujący między innymi z Hasem i Wajdą. Wreszcie grała czołówka polskiego aktorstwa: Olgierd Łukaszewicz, Jerzy Zelnik, Leon Niemczyk, Henryk Bista, Stanisław Brejdygant, a w role kobiece wcieliły się: Iwona Bielska, Joanna Trzepiecińska, Marzena Trybała i inne gwiazdy polskiego kina i teatru. Z kolei owe niesamowite i dziwne historie opowiedziane w scenariuszach wyszły spod piór znanych pisarzy: Jerzego Gierałtowskiego i Jerzego Siewierskiego. 

Mnie po prostu zastanawia czy robił Pan „Wilczycę”, jako horror na serio, czy ze świadomym lekkim przymrużeniem oka , gdyż dostrzegam dużo momentów komicznych np. dialogi w stylu: „Nazwałeś mnie suką, więc zdechnę jak suka”?

Ten dialog może się nie podobać, może ktoś inny napisałby go lepiej, ale przecież akcja dzieje się ponad sto pięćdziesiąt lat temu. Autor wprowadza tu celowo pewną stylizację języka, archaizuje go, ale podobne przykłady możemy znaleźć nawet u Sienkiewicza czy Żeromskiego, i dla wielu współczesnych czytelników brzmią one równie archaicznie, może śmiesznie i czasem nie wywołują efektu zamierzonego przez autora.. 

Co sądzi Pan o kinie gatunków? Jest realne jego zaistnienie w polskich warunkach?

Dalsza część wywiadu w książce „Polski horror, czyli o filmie grozy słów kilka” – kliknij i POBIERZ ZA DARMO

Translate »