Najlepsze programy do pisania (nie tylko) scenariuszy
Uwielbiam tworzyć i wymyślać historię, uwielbiam też pisać. Przynajmniej tak mi się wydaje i wydawało, jednak ostatnio w momencie kiedy mam zacząć ciągle coś odciąga moją uwagę, ciągle tłumaczę sobie niepisanie brakiem czasu, koniecznością wykonania innych zadań, pracą zarobkową (chociaż pisanie też przecież do niej należy). Szczególne trudności przeżywam także dlatego, że komputer na którym piszemy to także centrum rozrywki – szczególnie, gdy jest podłączony do internetu. Miałem okazję pisać niegdyś na maszynie, były to czasy, gdy byłem dzieckiem, miałem 12-15 lat, wówczas sytuacja była jasna: komputer służył do gier ()w życiu człowiek wtedy nie myślał, że komputer może służyć do czegokolwiek innego), a maszyna do pisania (jak sama jej nazwa wskazywała).
Tata miał starą, atramentową maszynę do pisania, której używał do pisania książek i z której to czasami korzystałem pisząc jakieś dziwne opowieści w większości zainspirowane filmami z bohaterem o niezwykle oryginalnym imieniu i nazwisku np. Tom Cruise (który w większości tych wypocin zakochiwał się w… uwaga zaskoczenie… Nicole Kidman – pozostawiam psychologom rozkminkę na temat mojej osobowości i przejdę do meritum).
Potem tata kupił elektryczną maszynę do pisania i nie mam na myśli komputera, tylko maszynę z atramentem podłączaną do prądu – mnie zaś podarował starą maszynę i mogłem kontynuować swoją dziecięcą grafomanię… Wracam jednak z tęsknotą do tych czasów, ze względu na komfort jakim była maszyna do pisania (sentyment pewnie też ma znaczenie, ale znów zostwię to specjalistom…). Głównym atutem tego sprzętu było to, że siadało się do pisania i do niczego innego! Nie można było włączyć Youtube, sprawdzić poczty, czy plotek na temat najnowszego iPhone’a…
Nawet muzyki nie można było słuchać i aby wczuć się w klimat pisania trzeba ją było zapodać sobie z wieży hi-fi najpierw z kaset magnetofonowych, a potem z płyt CD (tak tak mp3 mogło nawet nie być wówczas w głowie wynalazcy tego formatu). Gdy siadałeś do maszyny do pisania nic cię nie rozpraszało, mogłeś skupić się tylko i wyłącznie na
pisaniu! Jak jest teraz nie będę się powtarzał. Powiem krótko: multizadaniowość i dziesiątki pootwieranych aplikacji czy okienek… Maszyna do pisania także nie miała do wyboru tysiąca czcionek, kolorów, formatów… Maszyna do pisania nie odwracała uwagi.
Z wielką radością zatem odkryłem, że programiści wpadli na pomysł, aby tworzyć programy na komputery przypominające maszynę do pisania. W większości wypadków były to programy na Maca lub iPada. Chciałem pisać na iPadzie, ale klawiatura ekranowa nie jest najlepszym rozwiązaniem, dokupiłem zewnętrzną, ale nie była podświetlana, a podświetlana miała gdzie indziej po drugiej stronie klawisze „alt” i „cmd” odpowiadające za polskie znaki. Możecie się śmiać, jednak człowiek chce się przygotować do pisania jak najlepiej, mieć narzędzie, które go natchnie, mnie technologia inspiruje, podobnie jak reżysera „Lost” i nowych „Gwiezdnych Wojen” J. J. Abramsa – zobaczcie sobie to wystąpienie, gdy mówi o technologii, która go inspiruje: [ostatnio czytałem też przejrzałem książkę prof. Zimbardo, który z kolei twierdzi, że technologia i fascynacja nią zabiera mężczyznom męskość – jak zwykle musi być druga strona medalu – ale z drugiej strony twórcy to dzieci… Niemniej pod rozwagę daje też książkę „Gdzie ci mężczyźni”, aby nie przesadzać z technologią.]
Byłem zatem w punkcie bez wyjścia. Gdzie i na czym mam pisać? Muszę mieć komfort narzędzi – kiedyś była maszyna, ale też były jej różne modele… Miałem co prawda dużego Maca Pro, ale on służył do montażu filmowego w mojej firmie, a ja potrzebowałem czegoś co nie będzie rozpraszać, czegoś do pisania, czegoś przenośnego. Dlatego też chcąc coś napisać postanowiłem mieć MacBooka. Najpierw jednak chciałem oszczędzić (miałem iPada i Maca Pro…) próbowałem zainstalować Maca na PC/laptopie z marnym skutkiem (zajęło mi to miesiąc czasu), nim zdecydowałem się na najlepszy, choć jeden z droższych kroków w moim życiu i nabyłem MacBooka (wydawało mi się to wydatkiem bardzo sporym, bo przecież miałem iPada i Maca Pro, oraz… żonę, która dba o budżet domowy… na szczęście spodobało jej się i też czasem korzysta… uff).
Gdy to zrobiłem otworzył się przede mną ogrom możliwości. Na Macbooka jest bardzo dużo programów do pisania, które szczycą się tym, że nie rozpraszają uwagi, głównie poprzez użycie trybu pełnoekranowego w którym widać tekst i tylko tekst! Pisząc te słowa używam właśnie takiego programu patrzcie wrzucam zrzut ekranu:
Programy te także szczycą się tym, że przypominają maszynę do pisania mając takie funkcje jak np. „typewriter mode”, symulującą pianie na maszynie poprzez to, że piszemy cały czas w jednej linii, a tekst/kartka papieru idzie do góry – nasz wzrok pada cały czas na jedną linię. Urozmaiceniem tego trybu jest też tryb „focus mode”, który podświetla tylko zdanie, które aktualnie piszemy. Ideą tych programów jest to, że pisanie jest najważniejsze, że mamy tylko na tym się skupić, a formatowanie i układ tekstu zostawić na koniec. Można to zrobić dzięki tzw. językowi Markdown. To właśnie w takim formacie są zapisywane pliki, jest to połączenie plików txt z CSS. Innymi słowy piszemy w txt a formatowanie zostawiamy css. Nie musimy ustawiać większych liter, wystarczy, że przed tekstem nagłówka wpiszemy „#” np. „# Programy do pisania” – program wie, że ma to być tytułem, możemy też robić podtutuły jeśli użyjemy „##” itd. itp. Tak samo z innym formatowaniem – po prostu używamy oznaczenia pisanego w tekście pisanym bez sięgania po myszkę i do menu – cały czas piszemy. Nie chcę się w to zagłębiać, można o tym poczytać, choćby tutaj: [[link]]
Programów jest kilkadziesiąt korzystających z Markdowna, ja przedstawię moje 3 ulubione, zaznaczając, że programy te nie do końca same w z sobie nadają się do pisania scenariuszy, o których będę pisał dalej (do scenariuszy potrzebne są dodatkowe narzędzia o czym później) – dotyczą pisania każdego innego:
1. iAWriter – program mający zarówno funkcę „typewrite mode” jak i „focus mode” nieobecną w pozostałych programach. Program ten traktuję jako uzupełnienie do pozostałych ze względu na tę ostatnią funkcję, która podświetla zdanie, które aktualnie piszemy (jeżeli nie macie Maca podobny program dostępny także na Linux’a i nazywa się UberWriter – pamiętam z czasów próby instalacji Maca na PC, kiedy to poddałem się i zainstalowałem Linuxa – przez jakiś czas wystarczało, ale potem kupiłem Maca 🙂
2. Ulysses – najlepszy dotychczas program do pisania, jaki znam. Symuluje maszynę do pisania nie tylko ze względu na pisanie w jednej linii, ale także na idee pisania na kartkach („sheets”) – program jest bazą w której trzymamy teksty składające się z kartek papieru, teksty te nie mają odniesienia do plików, wszystkie są zawarte w programie – innymi słowy kiedy chce coś napisać otwieram program, a nie szukam plików… to zupełnie jakbym siadał do maszyny do pisania i miał koło niej maszynopisy. Każdy tekst możemy rodzielić na różne kartki, stworzyć nowe kartki, zamienić „kartki” miejscami w ramach jednego tekstu, a nawet skleić! (opcja „Glue sheets” – podświetla sklejone kartki na niebiesko). Możemy je grupować w foldery, podfoldery, tworzyć rozdziały i podrozdziały. Naprawdę genialny, choć kosztowny program. W zupełności mi wystarczał do pisania opowiadań, prac naukowych, czy krótkich scenariuszy. Przestał, gdy chciałem napisać większy scenariusz/treatment według ustalonych wszech i wobec zasad – o czym później. Polecam jednak każdemu kto ma dość standardowych procesorów tekstowych typu Word, czy Pages. Ten program wystarczał mi do każdego innego niż dłuższy scenariusz (choć na upartego na scenariusz też jest ciekawe rozwiązanie) tekstu. Nie szukałem innych rozwiązań, aż do teraz.
3. Write for Mac/iPad/iPhone – niedawno odkryłem ten program. W zasadzie tuż przed napisaniem tego tekstu. Jest bardzo podobny w strukturze i organizacji tekstów (tutaj plików) do Ulyssesa z tą tylko różnicą, że tu pracuje się na plikach, noi niestety nie ma też podziału na kartki – chyba że samemu stworzy się kilka plików, nie jest to jednak tak intuicyjne. Jest za to dużo tańszy niż Ulysses. Ma także dwie funkcje, których brakuje Ulyssesowi – wspomaga wrzucanie na bloga (do tej pory musiałem kopiować tekst z Ulyssesa do bloga, albo używać jakiegoś innego dziwnego pośrednika-programu, któgo nazwy już nie pomnę) – ten program wysyła bezpośrednio do bloga (jeszcze tego nie robiłem, dopiero przy tym poście zobacze czym to się je). Druga funkcja to możliwość pracy nad plikami *.fountain. Fountain to taki MarkDown dla scenarzystów.
No właśnie – dla scenarzystów – tym sposobem mogę gładko przejść do tematu programów stricte do pisania scenariuszy, o czym w tytule postu…
Do tej pory najbardziej popularnymi programami do scenariuszy był CeltX (głównie w Polsce i może Europie), oraz Final Draft w USA. Dorzuciłbym do tej listy Scrivener, który ma bardzo dużą ilość opcji, służy do pisania nie tylko scenariuszy, ale też powieści – jest bardzo rozbudowany i jeśli już inwestować w tego typu narzędzie-kombajn to przyznam szczerze lepiej zainwestować w Scrivenera niż w Final Draft, bo ma po prostu więcej możliwości. Możecie sami sobie wybrówoać wersję trial TUTAJ
Na bazie Scrivenera powstał Storyist na Maca, który jest bardzo ciekawy, ale brakuje w nim sporo rozwiązań. W głównej mierze jednak zwykłem używać CeltX, jak większość moich znajomych. Programy tego typu formatują za ciebie prawidłowy format scenariusza, czyli coś w stylu:
Programy te zapamiętują bohaterów i podpowiadają ich, gdy chce się ich użyć ponownie, podpowiadają sceny, niejako piszą za ciebie…
Ponieważ jednak cały czas myślisz o formatowaniu nie skupiasz się na pisaniu, dlatego wymyślono nowe rozwiązanie, coś w stylu MarkDown tylko dla scenariuszy. Jest to swego rodzaju format do pisania – otwarty dla wszystkich o nazwie Fountain. Powyższy tekst można zapisać w dowolnym programie tekstowym, w zwykłym pliku tekstowym (w programach które podawałem wcześniej) w najzwyczajniejszy sposób bez używania tabulatorów, tak oto:
*.WNĘTRZE. MIESZKANIE PAWŁA – WIECZÓR
Paweł piszę tekst do bloga.
ŻONA PAWŁA
Kolacja gotowa!
Paweł jednak nie przestaje pisać…
PAWEŁ
(krzycząc)
Zjem później!*
Dopiero na końcu zaś program zamieni nam to na prawidłowy format scenariusza rozpoznając co jest dialogiem, a co nie, co początkiem i sceną, a co didaskaliami. No właśnie piszemy w programie tekstowym, a potem wrzucamy do formatowania albo do rozwiązań internetowych, albo do różnych programów typu Slugline (w których też można pisać). Więcej szczegółów o programach, a także samym Fountain tutaj: http://fountain.io/apps
To o czym pisałem obrazuje taże ta oto grafika:
Z jednej strony widzimy jak trzeba pisać w Fountain, aby potem się odpowiednią sformatowało (efekt z prawej).
Jak widzicie używając angielskiego rozpoczęcia sceny INT. (WNĘTRZE) lub EXT. (PLENER) późniejszy program automatycznie rozpozna, że to nagłówek sceny, w przypadku polskiego WNĘTRZE lub PLENER trzeba postawić kropkę przed:
.wnętrze. mieszkanie pawła – dzień
Ale za to nie trzeba nawet używać dużych liter.
Zarówno MarkDown jak i Fountain to połączenie pisania z bardzo prostym programowaniem, nauk humanistycznych ze ścisłymi… (Chyba trochę przesadzam).
Jest to ciekawe rozwiązanie, które powoduje, że możemy skupić się tylko na pisaniu bez rozpraszania się formatowaniem, na wylewanie pomysłów i treści z głowy. Oczywiście program typu Slugline od razu formatuje podczas pisania, ale w zasadzie bez naszego udziału. My po prostu piszemy. Gdy zaś zechcemy wejść w preferencję by coś ustawić oczom naszym ukazuje się: „I prefer writing”, co jest oczywistą grą słów z ang. słowem „Preferences” i tym za czym idzie ten wybór w menu w programach do pisania, w których jest tysiące opcji rozpraszających uwagę, skupiających się na ustawieniach, ale nie na pisaniu…
Oczywiście dla każdego coś miłego – jedni nadal woleli będą poprzednie rozwiązania, inni zaczną używać tych. Jedno jest pewne ani skomplikowany w obsłudze z tysiącem ustawień program, ani ten skupiający się tylko na pisaniu nie zrobi za Ciebie najważniejszego: nie napiszę scenariusza!
Bo jeżeli masz pomysł to napiszesz go nawet na kartce papieru lub w starym dobrym (eee?) Wordzie. (tylko po co się męczyć..? 🙂
Zatem do dzieła! Piszemy!
Sprawdź też vlog (początek serii o programach do pisania):